Czy wiecie, co znaczą słowa: dzierlatka, bździągwa, dyrdymały, absztyfikant. Bez względu na to, jak odpowiecie na to pytanie, koniecznie zajrzyjcie na stronę:
na której miłośnicy polszczyzny starają się uratować odchodzące w zapomnienie polskie wyrazy.
Zainspirowane tą inicjatywą, zachęcamy Was do napisania kilku, kilkunastu zdań o słowie, które - Waszym zdaniem - warto przywrócić współczesnej polszczyźnie. Bez niego język polski będzie uboższy. Nie pozwólmy, aby rzadko używane wyrazy stały się archaizmami. Wasze propozycje przesyłajcie na adres: czytniksp2@gmail.com do 15 czerwca br.
Zamieszczamy zwycięskie prace:
Język staropolski jest pełen pięknych wyrazów. Nie mogłam zdecydować się na jeden i tym samym nie uwzględnić wielu pozostałych, zasługujących na wymienienie.
Zacznę od drobnych, z pozoru nieistotnych słówek: wszelako (odpowiednik współczesnego ale lub aczkolwiek, tak bardzo przecież nadużywanego) oraz przeto – wskazującego na skutek lub wniosek wynikający z treści poprzedniego zdania. Mają miękki, przyjemny wydźwięk, dlatego moim zdaniem miło urozmaiciłyby język i zaradziły powtórzeniom.
Następne słowo warte przypomnienia to krasny, czyli inaczej jaskrawoczerwony lub też śliczny i urokliwy. Sam wyraz taki jest – urokliwy; od razu przywodzi mi na myśl barwne wianki, rumiane dziewczynki i wiosenny jarmark rodem z młodopolskich powieści.
Jeszcze innymi są określenia ludzi: kompani – nie ma wśród współczesnych słów równie sympatycznie zabarwionej definicji towarzyszy, podlotek – który jest potoczną nazwą dorastającej dziewczyny (chciałabym ocalić ją od zapomnienia, ponieważ ma w sobie pewną uszczypliwość, nie jest jednak dużą obrazą; daje wrażenie bardziej drażnienia się, w troszkę złośliwej, ale żartobliwej formie).
Choć język polski stopniowo ulega uproszczeniu, mam nadzieję, że uda się zatrzymać i ocalić od zapomnienia choć garstkę z tych unikalnych, czarujących, zabawnych i przyjemnie brzmiących słów, które ma nam do zaoferowania polszczyzna.
Gabriela Gałęzewska, klasa 3c
Gdyby pewnego dnia w szkole ktoś powitał mnie słowem: „Serwus!”, bardzo bym się zdziwiła. Głowiłabym się, dlaczego ktoś go użył. I choć czasem słyszałam ten wyraz na korytarzu, dotychczas nie zadałam sobie trudu, żeby sprawdzić, co on znaczy.
„Serwus” to wyraz pochodzenia łacińskiego, który oznacza sługę. W dzisiejszych czasach młodzież nie używa tego leksemu, a szkoda. Twierdzę, że to słowo ma pozytywny wydźwięk, jest charakterystyczne i zrozumiałe, gdyż trudno pomylić je z jakimś innym. Warto tutaj przytoczyć przykład z książki „Stawiam na Tolka Banana” Adama Bahdaja. Opowiada ona historię grupy przyjaciół. Bohaterowie tej powieści nie mówili do siebie „cześć”, „hej”, tylko właśnie „serwus”. Słowo to dobrze mi się kojarzy, gdyż przypomina mi o bliskich i ciepłych relacjach postaci. Bardzo bym chciała, aby młodzież wróciła do używania tego wyrazu, który był popularny w latach 50. XX wieku i oznaczał tyle, co dzisiejsze „cześć”, „siemka”, „elo”. Może kiedyś słowo „serwus’’ będzie vintage i powróci do współczesnego języka.
Klara Szefler, klasa 3f